Mój Erasmus

Wiedziałam, że na Erasmusa + z naszej szkoły (Technikum ZDZ w Starachowicach) wyjeżdżają co roku jacyś uczniowie, czemu nie ja i stało się,  jestem w Walencji na zagranicznych praktykach. Pierwszy raz w samolocie, zawsze strach ma duże oczy, odprawa, czekanie na samolot, w powietrzu, no i te widoki pode mną, zwłaszcza jak się leci do Hiszpanii ponad Alpami.

Mam swoje pieniądze, co tu kupić, więcej na jedzenie, na pamiątki, czy na ciuchy, jak mniej zjem to mi się nic nie stanie, ale znowu żałować sobie?

Pierwszy dzień praktyk, jak się dogadam, po hiszpańsku (pani Ania i Filip byliby zadowoleni), ale  nie za bardzo go znam mimo szybkiego kursu, po angielsku najchętniej, ale Hiszpanie znają go średnio, więc dogadamy się, no i jest tłumacz. Jak mówię coś po polsku to Hiszpan się uśmiecha też chce znać nasz język,  więc powtarza i już się lubimy, pierwsze lody przełamane.

Kolejny dzień na praktyce, już czuję się jak u siebie, no może za dużo powiedziane, ale wykonuję polecenia i okazuje się, że sobie świetnie radzę. Podoba mi się.

Powrót do hotelu, a tu zimna płyta, nie mam co jeść, co tu wymyśleć, przydałaby się mama.

Wybieram opcję najłatwiejszą więc idę po pizzę do sklepu.  To codzienne gotowanie to nie taka łatwa sprawa, chyba zacznę doceniać babcię i mamę, one nie mają takich problemów.

Po południu wychodzimy na spacer, słyszymy, że w Polsce spadł śnieg, jest pierwszy kwietnia, ale to nie prima aprilis, bo widzimy zdjęcia.  W Hiszpanii pełne słońce, plaża, widoki:  tu Morze Śródziemne, na horyzoncie góry, zbieram muszelki, podziwiam „małą Wenecję” , rozległy port w Walencji, a ciąg dalszy nastąpi. W perspektywie Stare Miasto, Oceanarium.

Fajnie że tu jestem, na chwilę zapomniałam o tragedii Ukrainy, pozdrawiam uczniów z Ukrainy z naszej szkoły, wiem, że za rok lub dwa też tu przyjedziecie.

Wasza koleżanka z III L

VR

zapisy 2023